SCENY ZATRZYMANE
MALARSTWO WIOLETY RZĄŻEWSKIEJ
Zapraszamy! Już od 16 do 26 czerwca 2022 będzie można zapoznać się z nową wystawą Wiolety Rzążewskiej.
Finisaż wystawy planowany jest na 24 czerwca, wtedy też zapraszamy Państwa na spotkanie z autorką o godz. 17:00
Jak opisuje wystawę kurator – Henryk Dumin?
Obrazy Wiolety Rzążewskiej opowiadają o życiu ludzi zamieszkujących wioski i małe miejscowości. Wybór takiego tematu u młodej twórczyni można postrzegać jako akt odwagi wobec wyzwań współczesnego rynku sztuki. Od lat postanowiła kroczyć własną drogą nie schlebiając zmiennym trendom i kaprysom mód. W Jej malarskiej pracowni w Kurzelatach nieopodal Ryk na Lubelszczyźnie powstają obrazy, w których zatrzymywany jest czas.
Pewnego razu, po śmierci Babci Artystka odnalazła na piecu zapomnianą przez Nią torebkę wypełnioną stareńkimi fotografiami z pięćdziesiątych lat ubiegłego stulecia. W większości były autorstwa Edwarda Jezierskiego, który w owym czasie z pasją objeżdżał okolice Ryk w poszukiwaniu tematów do swych amatorskich ujęć. Fotografował ludzi w wioskach, pracujących na polach, odpoczywających w zagajnikach, wesela i pogrzeby. Nazywano go „Panem Cykiem”, lub po prostu „Łysym”. Dorośli pozowali mu z przejęciem, zaś dzieci – z ciekawością i pełnią beztroski.
Zainspirowana zbiorem fotograficznych dokumentów młoda Malarka postanowiła przełożyć je na język malarstwa. Stare zdjęcia stały się dla Niej swego rodzaju medium, przez które jak przez magiczną soczewkę można wejrzeć w inną rzeczywistość. Wzajemne przeniknięcie sztuk – fotografii i malarstwa doprowadziło do powstania szeregu prac będących syntezą opowieści o ludzkim życiu. Szczególnego znaczenia nabrał powstały na początku twórczej drogi Artystki cykl zatytułowany „Sto lat!”. Biorąc pod uwagę skalę wielkoformatowych płócien i rozmach malarskiego dzieła, można je uznać za dotychczasowe opus magnum Autorki. Składa się on z dziewięciu obrazów poświęconych weselom, biesiadom oraz rytuałom pożegnania. Posiada formę tryptyku z potrójną multiplikacją każdego z wiodących motywów. To sugestywna, pełna muzycznego rytmu fuga z grupą postaci uczestniczących w korowodzie zdarzeń. Wyjście do ślubu pary młodych, orszak kroczący przez wieś, weselnicy celebrujący kulminację uroczystości, kręgi biesiadników przy zastawionych stołach. W finale tej malarskiej narracji następuje ośpiewywanie zmarłych i ich żegnanie przez społeczność. W swej artystycznej wizji Artystka pokazała wzruszenia, radości i skupienie nad tym, co w człowieczym bycie zdaje się niepojęte. Dzięki staraniom prof. Jerzego Hausnera dzieło nie uległo rozproszeniu. Pozostaje obecnie w całości własnością krakowskiej Agencji Artystycznej GAP. Eksponowane jest na stałej wystawie na terenie kampusu Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Malarskie prace Wiolety Rzążewskiej stanowią rodzaj dokumentu epoki, która w rzeczywistości jednak się nie skończyła. Może wydawać się dawną, lecz dystans czasowy jest przecież kategorią względną. Nawet dawno minione trwa często we wspomnieniach i przekazie ustnym do dziś. Artystka przedstawia lokalną społeczność w momencie, kiedy ustępował świat tradycyjnej kultury i wchodziła epoka nowoczesności. Ówczesna przestrzeń społeczna uległa nagłemu poszerzeniu, aż ku niewyobrażalnym wtedy granicom teraźniejszości. Na obrazach widać już wkraczanie nowego. Miastowe mody i harde spojrzenia młodych zapowiadają chęć wyrwania się do szerokiego świata i cywilizacyjnych nowinek. Powojenna przestrzeń społeczna przesycona była polityczną propagandą. Na obrazach Malarki kontekst taki jednak nie pojawia się. Bohaterami pozostają w nich ludzie, którzy po wojennych traumach pragną wreszcie nacieszyć się życiem. Odzyskują poczucie bezpieczeństwa i przystępują do tworzenia życiowej stabilizacji.
Artystka przedstawia ich przy sianokosach, widzimy parę w rozkwicie młodości mknącą na nowomodnym motorze, chwackich młodzieńców skorych do wybitki, a także grupy biesiadujących. Przy wznoszeniu przez nich toastów, w szklanicach z trunkiem pojawia się rubinowy poblask załamującego się w nich światła. Biesiadnicy zastygli na moment w zapatrzeniu…
Obraz „Wykopki” to wielkoformatowy portret grupy ludzi trzymających motyki i odważnie spoglądających przed siebie. Wśród nich są dwie starsze kobiety, dla których chwila pozowania ma jakby pozór uczestniczenia w nieznanym dotąd rytuale. Jedna z nich w pozie pokory złożyła dłonie do modlitwy, druga niebawem uczyni to samo, podobnie jak para dzieci. Tu także spotykają się dwie epoki, podobnie jak w monumentalnym „Portrecie rodzinnym”. Pełne godności oblicza z wyeksponowanymi dłońmi emanują poczuciem dostojeństwa. Gospodarzom towarzyszą przedstawiciele młodszego pokolenia. Ten grupowy wizerunek pełen jest hieratyzmu niczym staroegipskie posągi. Malarka nadała obrazowi sepiową tonację nawiązującą do fotograficznego pierwowzoru. Utrzymany w monochromatycznej gamie barwnej jest jednym z najbardziej sugestywnych wizerunków chłopskiej rodziny w polskiej sztuce.
Sceny wielu obrazów rozgrywają się pod chmurnym, ołowianym niebem, typowym dla rodzimego krajobrazu. Światło bywa blade jak w „Targu końskim” z ludzkim i końskim sztafażem rozproszonym w typowym, małomiasteczkowym pejzażu. Na pozór nic szczególnego tam się nie dzieje, chociaż to powszednie zabieganie ludzkich postaci w przestrzeni pogrążonego w zimowej poświacie dnia stanowi sugestywną opowieść o przedstawionym miejscu.
W podobnej lokalizacji została umieszczona scena „U fryzjera”. W tym starannie zakomponowanym kadrze trzy postacie uwikłane są w dość intrygujący związek. Strzyżony chłopiec jaśnieje niewinną bielą peleryny. Postać fryzjera sprawia niepokojące wrażenie. Zanurzony w cienistej poświacie jest nieco złowieszczy. Za nim stoi tajemnicze dziecko w pąsowym ubranku. Na pierwszym planie czerwony rant framugi odrzwi przypomina cieknącą, krwawą strużkę. Napięcie sceny tego dzieła zdaje się jakby wywiedzione z prastarej sagi o archetypicznym dramacie. Zachowany fotograficzny dokument zaświadcza jednak o neutralnej niewinności pierwotnego przedstawienia.
Minorowe klimaty spowijają obrazy „Cienie”, „Pogorzelcy” oraz „Na ulicy”. Sylwetki niektórych postaci świadczą o głębokich traumach doznanych w niedawnej wówczas przeszłości. Twarze spowite są w cieniu. Trwa jakby zawieszenie w czasie. W tych monochromatycznych studiach rzadko pojawia się żywszy akcent kolorystyczny. W scenie „Na ulicy” widzimy grupkę dzieci naznaczoną barwnymi smugami, chociaż można domyślać się, że to obszar okupacyjnego getta. W „Cieniach” rachityczne drzewka stoją ocalałe pośród morza ruin. Są ledwie zielonkawe. Stojąca przed nimi jedna z dwóch kobiet trzyma na rękach dziecko. Zarówno dzieci, jak i barwne akcenty na płótnach Wiolety Rzążewskiej są zapowiedzią odrodzenia i nadziei. Na jednym z nich, przedstawiającym pochówek z gromadą milczących żałobników w tle, na pierwszym planie ukazuje się jasnowłosa głowa chłopca – niby wysłannika z innego wymiaru. Tę jakże symboliczną postać widać też na starym fotogramie.
Odnaleziony zbiór zdjęć pozostaje rodzinną pamiątką Autorki. Zainspirowana nim malarska kreacja pozbawiona jest sentymentalizmu. To pełna epickiej swady opowieść o życiu ludzi w tuż powojennej rzeczywistości. Wioleta Rzążewska konsekwentnie portretuje wspólnotę. Jest artystką, która z uważną wnikliwością stara się odtworzyć nastroje towarzyszące niegdysiejszemu czasowi. Sceny utrwalone na zapomnianych przez lata niewielkich fotogramach rzeczywiście zostały zatrzymane poprzez przeniesienie ich na pokaźnych rozmiarów płótna.
Henryk Dumin
antropolog kultury, kurator wystawy „Sceny zatrzymane. Malarstwo Wiolety Rzążewskiej” w Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym; czerwiec’2022;organizacja: Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym; współpraca: Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, Agencja Artystyczna GAP w Krakowie, Pragaleria w Warszawie, Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze.
fot. Henryk Dumin
Wioleta Rzążewska, malarka, absolwentka Instytutu Artystycznej Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Jej dyplomowy cykl malarski Sto lat! został zakupiony do kolekcji Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W 2019 i 2020 roku znalazła się w rankingu Kompasu Sztuki. Laureatka Programu Stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Młoda Polska w 2018 roku, a także wielu nagród i wyróżnień. Zrealizowała liczne wystawy indywidualne i uczestniczyła w prezentacjach zbiorowych.
Maluje wieś czasu przemian wpisując się stylistycznie w nurt realizmu, który można określić reportażowym. Jej obrazy stanowią poetycką syntezę na temat potęgi społecznych więzi, a także pełną pogody refleksję o czasie życia i czasie umierania.
ROZMOWA HENRYKA DUMINA
Z WIOLETĄ RZĄŻEWSKĄ
HD: Twój wernisaż „Scen zatrzymanych” odbył się najpierw w wiejskiej zagrodzie w wiosce Kurzelaty. Wybór miejsca stał się przyczyną rozgłosu medialnego. Co zdecydowało o takim wyborze?
WR: Wernisaż ten poprzedzał obronę mojego dyplomu licencjackiego o tym samym tytule. Pomysł zrodził się równocześnie z koncepcją powstania samego cyklu obrazów. Przy wsparciu mojej nieocenionej p. Prof. Marzanny Wróblewskiej zamysł ten został szczęśliwie doprowadzony do końca. Fotografie, które mnie zainspirowały, znalazłam w zakurzonej torebce, w domu mojej zmarłej Babci. Zależało mi, by pokazać te obrazy w miejscu, w którym Babcia spędziła życie. W dniu wernisażu Jej były dom stał się galerią. Na zewnątrz czekały odwiedzających rożne atrakcje – występy kapel ludowych, poczęstunek, a wieczorem potańcówka. Sztuka stała się platformą spotkania ludzi.
HD: Głównym motywem Twoich obrazów jest wspólnota i jej członkowie. Kroczą razem w orszakach, modlą się, biesiadują. Nawet kiedy pracują, okazują sobie czułość. Co ich najbardziej łączy?
WR: Wspólny los. Szara proza życia, przeplatana barwnymi akcentami świętowania. Łączyła ich praca, wzajemna pomoc i wsparcie. Długie zimowe wieczory sprzyjające snuciu opowieści, śpiewom, a nieraz tańcom. Wtedy tworzyło się poczucie więzi i przynależności.
HD: Opowiadasz o wiejskim bytowaniu malarskimi obrazami inspirowanymi fotografiami. Jest to swego rodzaju dokumentacja odchodzącego świata. Czy coś pozostało z tego dawnego życia?
WR: Prezentowane na wystawie prace przekazują obraz życia społeczności mitycznego już świata. Transformacja, która dokonała się po II wojnie światowej, bez wątpienia przyniosła rozstrój zastanego porządku. Ludzie urodzeni przed wojną są ostatnim ogniwem łączącym z dawnym światem. Mojemu pokoleniu przyszło dorastać już w innej rzeczywistości. Doświadczamy rozpadu systemu wartości, które dawniej stanowiły oparcie: rodziny, społeczności, kościoła. Wartość dziedzictwa i związanych z nim tradycji religijnych i świeckich uległa dewaluacji. Rytuał spełniał funkcje transformacyjnego ognia, dostarczał energii potrzebnej do przejścia pomiędzy poziomami świadomości, do łączenia się z czymś większym. Żyjemy w kulturze tracącej kontakt z korzeniami. Ubywa go też w relacjach wzajemnych. Prowadzimy w coraz większym stopniu życie w wirtualnej przestrzeni. Coraz mniej jest naszej realnej obecności i uważności. Niestety, zanikają więzi. Współczesna społeczność lokalna często nie widzi już potrzeby, by dbać o żywy ogień tradycji. Moje obrazy pokazują, jak bardzo jest dziś potrzebna.
WYSTAWA W MUZEUM NADWIŚLAŃSKIM W KAZIMIERZU DOLNYM
16 – 26 CZERWCA 2022
ORGANIZATOR: MUZEUM NADWIŚLAŃSKIE W KAZIMIERZU DOLNYM
WSPÓŁORGANIZACJA: WOJEWÓDZKI OŚRODEK KULTURY W LUBLINIE
MUZEUM KARKONOSKIE W JELENIEJ GÓRZE
AGENCJA ARTYSTYCZNA GAP W KRAKOWIE
PRAGALERIA . WARSZAWA
KURATOR WYSTAWY: HENRYK DUMIN