Click to listen highlighted text!

STAROPOLSKI AMOR WALENTYNKOWY WEEKEND Z ZAMKIEM W JANOWCU - KONKURS

12 lut

STAROPOLSKI AMOR
WALENTYNKOWY WEEKEND Z ZAMKIEM W JANOWCU – KONKURS

     Zamek w Janowcu celebrując tegoroczne święto zakochanych, zaprasza Państwa do zapoznania się z przepiękną, mało znaną legendą o Ludmile i Skiborze, którą opisał w swej powieści „Pan Sędzia Deluty. Sceny z pierwszych lat panowania Stanisława Augusta” Adam Jerzy Czartoryski. Legenda – ujęta w rozdziale dzieła zatytułowanym „Klasztorny rękopism” – łączy ze sobą trzy pobliskie zamki – bochotnicki, kazimierski i janowiecki. Niestety historia nie otrzymała zakończenia. Właśnie z tego powodu pragniemy ogłosić dla wszystkich KONKURS.
     Prosimy o stworzenie Waszej wersji zakończenia legendy w komentarzu pod postem na FB (https://tiny.pl/rppdk)  lub przesłać e-mailem na adres zamekjanowiec@mnkd.pl. Najciekawsze 3 prace zostaną nagrodzone książką pt. „Legendy janowieckiego zamku”. Ponadto wśród laureatów wylosujemy osobę, która będzie mogła wraz z najbliższą sobie osobą, bądź z rodziną – zwiedzić zamek w Janowcu (w dogodnym dla Państwa terminie) w towarzystwie kustosza, który opowie Wam historię tego miejsca, a także zaprezentuje niedostępne na co dzień zakamarki zamku.

Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie każdego bez względu na miejsce zamieszkania, książki w razie potrzeby wyślemy pocztą.
Konkurs trwa od 13.02.2021 do 25.02.2021r.
Wyniki zostaną ogłoszone 26 lutego. POWODZENIA!

W dniu jutrzejszym przygotowaliśmy dla Państwa kolejną niespodziankę.

 

Ilustrację do legendy wykonał malarz Krzysztof Michalski.
Ilustrację do legendy wykonał malarz Krzysztof Michalski.

Legenda o Ludmile i Skiborze

      Bohater powieści – Pan Sędzia Deluty w swoim majątku w Celejowie w towarzystwie córki Tekli i przybyłego w gościnę Gwardiana reformatów kazimierskich, po rozmowach o polityce i sprawach bieżących, udali się na kawę do folwarczku. Tam Ksiądz Gwardian rozpoczął swoją opowieść o znalezionym starym, uszkodzonym pergaminie w bibliotece klasztornej. Wypisana na nim była historia losów zwaśnionych z sobą rodów – mieszkańców zamku w Bochotnicy i w Kazimierzu, a także o wieży środkowej, zwanej wieżą rozbratu, przy której odbywały się potyczki między sąsiadami. Gwardian uważnie zza pazuchy habitu wyjął manuskrypt zbutwiały, rozłożył na stoliku i zaczęli go z ciekawością razem wyczytywać, zgadując czasem zamazane lub zastarzałem słowa.

      „Historia działa się w roku pańskim (liczby były nie do odczytania). Arianie wzmogli się w Polsce, a między nimi a katolikami panowała niezgoda i bójki. Na bochotnickim zamku zamieszkiwał stary rycerz Zbigniew, herbu Gryf, mocny oszczepieniec wiary dawnej. Na Kazimierzu, Starostą Królewskim był Pan Żyndram, herbu Róża – zagorzały katolik. Były przyjaciel Zbigniewa, dziś wróg innowiercy. Żyndram nie mógł znieść, że na zamku Zbigniewa znajdują się dzwony, oznajmujące odprawianie się tam kacerskich obrządków. Starosta wysyłał do niego groźne poselstwa, aby przestał być zgorszeniem w okolicy. Na to odpowiadał mu Zbigniew, że każdy szlachcic jest panem na swym zamku i żeby pilnował swoich spraw i do cudzych się nie mieszał. Miedzy ich towarzyszami, żołdactwem i giermkami często dochodziło do bójek. Jak się spotykali, od razu działy się różne zaczepki, nigdy bez wylewu krwi się nie kończące. Przez wiele lat trwała ta sąsiedzka nienawiść, a potyczki działy się często koło wieży środkowej. Ludzie Pana Starosty kazimierskiego byli na nich liczniejsi co gniewało starego rycerza.

     Zbigniew miał dorastającego syna, Skibora, który gdy tylko potrafił już dosiąść konia, sprawił, że odtąd harce , dzięki odważnemu dowodzeniu, wygrywali Bochotniczanie. Sława Skibora rozchodziła się na całą okolicę.

     Pan Żyndram miał córkę, Ludmiłę. Piękność jej głośna była po obu stronach Wisły, a o rękę jej niejeden rycerz się już starał. Mówiono o niej, że była biała jak lilia, wonna i za cierniami jak róża, i gdy stała przy ojcu, że się zdała jak świeży, śliczny wiciokrzew, otaczający topól nadwiślańską…

     Zdarzyło się, że na zamku w Janowcu, Pan Wojewoda Firlej zapowiedział uroczysty turniej rycerski. Mówiono o Firlejach, że sprzyjają innowiercom, lecz pozostawało to w niepewności bo wszyscy i tak uważali ich za wysoki ród. Ze wszystkich stron ziemi lubelskiej, bełskiej i sandomierskiej zjechali się rycerze i szlachta. Przybył także Pan Starosta kazimierski ze swą córką Ludmiłą. Zwyczaj panował taki na turniejach, że panny wśród siebie wybierały najpiękniejszą i najgodniejszą, która wręczy wygranemu nagrody. Wszystkie wybrały na ten zaszczyt Ludmiłę, co rozochociło wielu rycerzy do stanięcia w pojedynkach.

      Walki trwały długo. Uzbrojeni rycerze pozostawali dla wielu nieznani. Jeden w białej zbroi, z białymi piórami na szyszaku zaczął brać górę. Kto się na niego porwał, przewrócony został. Ostatni Pan Żyndram, znany ze swoje przeszłej waleczności wziął się do walki naprzeciw białego rycerza. W bitwie konie przewróciły się, a mężczyźni stanęli na nogach do mieczy. Biały rycerz wygrał, co wprawiło Żyndrama w zmieszanie, na swe szczęście pozostał niepoznany, gdyż nieznaną zbroję przyodział. Ogłoszono zwycięzcę.

     Ludmiła stanęła naprzeciw białego rycerza chcąc wręczyć mu zasłużony winny dank, wtem rozległ się głośny głos Zbigniewa:

-Odkryj się synu. Zwycięzcą jest mój Skibor, prawny potomek Gryfów. Wolno ci nie przyjąć danku, jeżeli ci gorzki dar z wrogów.

     Giermkowie zdjęli hełm z głowy Skibora i gdy młodzi spojrzeli na siebie mocniej im serca z przejęcia zabiły. Młodość i piękność Skibora, ozdobniejsza po takich dowodach odwagi, każdego ujęła. Wszyscy bili oklaski, mimo gorzkich słów Zbigniewa. Jeden tylko Żyndram pozostał ponury w milczeniu. Ludmiła i Skibor wśród tych oklasków wpatrywali się w siebie, po czym Skibor rzekł:

-Pani, ja twym rycerzem i poddanym na wieki.

     Na co mocniej zabiło serce dziewczyny i dech jej prawie w piersiach zamarł. Mówił dalej by dała mu znak jakiś, bo może nigdy się już nie zobaczą. Ludmiła zrywając z szyi jeden z łańcuszków, podarowała mu go naprędce. Skibor przysiągł jej wierność trzymając w zakrwawionej dłoni podarunek. Dziewczyna zemdlała na ten widok, cucić ją musiały panny obok stojące. Giermkowie podnieśli Skibora, bo czas był do powrotu.

     Wszyscy się cieszyli, oprócz dwóch starych ojców. Nie zostając na obiedzie, pośpiesznie powracać z Janowca rozkazali. Tak się złożyło, że o równej godzinie wracać zaczęli, przez co, nie trudno zgadnąć, natrafili na siebie. Noc była piękna, a ojcowie bez kłótni się nie obeszli, co młodzi wykorzystali podając sobie dłonie. Nie było mowy na zgodę, by spotkać się mogli Skibor i Ludmiła. Nienawiść ojców do siebie wrzała. Rozeszli się pośpiesznie na swe zamki.

     Skibor w małej izdebce w wieży wschodniej, wyjął z zanadrza łańcuszek dany mu przez Ludmiłę. Ucałował go i tulił do serca, lecz zdziwienie jego było wielkie gdy spoglądając na niego, wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej zobaczył. Dziwnie mu się zrobiło, bo nosić taki obraz na szyi, byłoby bałwochwalstwem u różnowierców. Zadumał się nad tą sytuacją, myśli różne przesuwały się przez jego duszę. Zasnął z łańcuszkiem w dłoni, a we śnie przyszła do niego Bogurodzica mówiąca: -Synu, twoje serce jest prawe i niewinne. Ty czcisz szczerze twego Zbawiciela. Ja ciebie biorę w opiekę.

      Zbigniew przy śniadaniu na zamku bochotnickim, zapowiedział Skiborowi, że zakazuje mu myśleć o córce ich wspólnego wroga. To samo działo się w sąsiednim zamku kazimierskim. Pan Żyndram zapłakanej córce również zakazał wspominać syna wroga jego. Nakazał jej powrócić do komnaty i z niej nie wychodzić, dopóki nie pozwoli.

     Ale młode serca inaczej rzeczy widzą. Skibor pod różnymi pozorami, pod zamek kazimierski się wypuszczał, ale zaczepiać ludzi Starosty swoim zakazał. Do tego przychylny był dla sąsiadów, dzięki czemu zjednywał ich ku sobie. Wieczorami młodzieniec pod oknem Ludmiły na siwym rumaku harcował, a ona mu się tam ukazywała. Wzdychali do siebie oboje, nie wiedząc co począć dalej. Skibor nie raz próbował się wedrzeć po sterczącej skale do ukochanej, ale na próżno. Mury i wieża to zbyt ciężka wspinaczka nawet dla kogoś tak silnego i wytrwałego. Pewnego dnia Ludmiła rzuciła mu z wieży kawałek płachty na której napisała, by przybył następnej nocy o tej samej godzinie pod wieżę rozbratu. Niewymowne wzruszenie nastało w nich oboje.

     Następnej nocy gdy Żyndram już spał, Ludmiła modliła się i płakała, bo mimo wielkiej chęci spotkania Skibora bała się rozgniewać ojca. Pomimo lęku, niepostrzeżenie wymknęła się ze swej wieży w towarzystwie przebranej za giermka towarzyszki Julianny. Ludmiła również założyła krótką i spiętą czamarkę, przypinając do boku rzemień z szablą. Zamieniła haftowane meszty na zgrabne buciki do jazdy konnej, dodała płaszcz po kolana i na głowę czapeczkę z piórem jaką giermkowie nosili.

     Udając strażników zamku, udało im się przejść pod wieżę rozbratu. Ludmiła spotkała się ze Skiborem. Prosiła by oddał jej łańcuszek z Matką Przenajświętszą, bo grzech popełniła dając go niewierzącemu. Ale Skibor z pełną szczerością powiedział, że jej podarek miłuje. Opowiedział, że Matka Boska mu się we śnie objawiła dając mu coś podobnego do łopaty do kopania. Ludmiła również sen podobny miała, że i jej się Matka objawiła z imieniem Skibora na ustach, w rękach rydel trzymając.

     Skibor mimo miłości do Ludmiły zapowiedział jej, że swej wiary się nie wyrzeknie, bo byłby to cios śmiertelny dla jego ojca, a i on wierzy szczerze. Po tych słowach Ludmiła jeszcze bardziej pokochała młodzieńca. W wielkim żalu, tak krótko spotkanie trwało, rozstali się obiecując kolejne widzenie następnej nocy. Dziewczyna w swej komnacie padła na kolana przed obrazem Matki Boskiej, modliła się i dziękowała za pomyślność schadzki.

     Co się raz udało, powtórzyło się kilka razy, aż wreszcie Pan Starosta się o wyjściach córki dowiedział. Nakazał straży przygotować zasadzkę na Skibora. Złapano go nocą jak zwierza w sidła. Ludmiła prawie zemdlała, broniła go jak umiała. Ojciec kazał i niegodną córkę związać i ich oboje do zamku zaprowadzić.

   Pan Żyndram oboje nakazał postawić przed sobą. Skiborowi wyrzec się kacerstwa polecił, jeśli chce przy życiu zostać. Skibor odparł:

– Co się Bogu należy, tego nigdy przez bojaźń człowieka nie uczynię.

Drugim rozkazem było wyrzec się miłości do Ludmiły, na co młodzieniec odrzekł:

– Nigdy nie przestanę być jej rycerzem wiernym.

     Starosta za zelżenie cnoty córki na śmierć Skibora skazał, co dzwony miały oznajmić o północy. Lecz zamiast prędkiej śmierci, do podziemnej jamy w wieży rozbratu nakazał go wtrącić jednemu ze strażników i zakazał mu o tym mówić, sowitą nagrodą za to kusząc.

     Ludmiłę półprzytomną kazał ojciec zamknąć w wieży warownej. Skibor, spuszczony na sznurach do ciemnego lochu rozmyślał jak się wydostać. Nogą trącił przedmiot, którym rydel się okazał. Zapłakał z wdzięczności i postanowił za pomocą narzędzia wydostać się z więzienia. Po wielu dniach tylko na chlebie i wodzie siły mu osłabły, ale nadzieja trzymała go przy życiu. Raz dziennie tylko strażnik się pojawiał z nikłą strawą. Po tym zawsze Skibor brał się do kopania w skale wyjścia, z wielką ostrożnością by nie wydać swego planu. Po wielu dniach udało mu się dojrzeć światło, spostrzegł miejsce gdzie nieraz przebywał w samotności o Ludmile myśląc. Łza w jego oku się pojawiła i dziękował opiekunce Matce Boskiej, przysiągł, że wiara jego ukochanej będzie od teraz i jego. Wyszedł niepostrzeżenie i zakrył ślad swego korytarza, by nikt się nie domyślił ucieczki”.

– Widzę, że się wszystko dobrze skończy; rzecz dosyć dobrze wymyślona – rzekł Pan Deluty przerywając czytanie Księdzu Gwardianowi.

– Nie wszystko wymyślone – odparł Ksiądz Gwardian. – Jeszcze biedny Skibor i pobożna Ludmiła i stary Zbigniew przez różne ciekawe i niełatwe do zgadnienia przygody przechodzą.

***

   Jednak na kolejnych stronach powieści Adama Jerzego Czartoryskiego nie odnajdziemy dalszych losów legendarnych zakochanych. Ośmieleni tym faktem, zachęcamy wszystkich, których ta historia ujęła, do dopisania jej ciągu …

Czekamy na najlepsze pomysły!

Legendę o Skiborze i Ludmile sparafrazowała Martyna Czerniak na podstawie opublikowanej w edycji Richarda Sokoloskiego powieści Adama Jerzego Czartoryskiego, „Pan Sędzia Deluty. Sceny z pierwszych lat panowania Stanisława Augusta”, wyd. Slavic Research Group at the Ottawa, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin-Ottawa 2005.

Historia dwojga zakochanych znajduje się w rozdziale 11 zatytułowanym „Klasztorny rękopism”

Logo

Muzeum Nadwiślańskie

Odkryj przeszłość dla przyszłości Naszą misją jest rozpoznać, ochronić i pokazać unikalne dziedzictwo kultury i sztuki, wpisane w przyrodę i historię Kazimierza Dolnego i jego okolic; przekonać, że ich różnorodność inspiruje twórczą postawę wobec rzeczywistości, pozwala znaleźć w niej przyjazne miejsce oraz zrozumieć własną tożsamość.


Kontakt

  • ul. Rynek 19 24-120 Kazimierz Dolny
  • tel. 81 881 02 88
  • sekretariat@mnkd.pl
  • SEZON ZIMOWY WINTER SEASON 1 października – 31 marca 1st October – 31st March środa – poniedziałek 09:00-16:00, czwartek – wtorek 09:00-15:00. SEZON LETNI SUMMER SEASON 1 kwietnia – 30 września 1st April – 30 st September - codziennie / everyday 10:00-17:00
Translate »
Skip to content Click to listen highlighted text!