W zbiorach Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym jest zdjęcie prof. Tadeusza Pruszkowskiego w otoczeniu studentów. Większość grupy tworzą kobiety. Niektóre z nich trudne do rozszyfrowania. Czy wśród pozujących do zdjęcia w wąwozie pań jest Gizela Hufnaglówna? Już wkrótce, wraz z dwiema koleżankami, założy liczącą się grupę artystyczną. Obrazy jej członkiń połączy, to co artystki wybrały na jej nazwę – kolor.
Gizela Hufnagel pochodziła z bogatej rodziny asymilowanych Żydów. Mieszkała na Saskiej Kępie w Warszawie. Starszy brat – Leon był uznanym lekarzem, dermatologiem. Gizela ukończyła prywatne gimnazjum żeńskie Krystyny Malczewskiej, a w roku 1922 rozpoczęła studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Twórczość artystyczna była pasją, na jaką było stać rodzinę Gizeli. Trafiła od razu do klasy prof. Pruszkowskiego.Jej kolega ze studiów Włodzimierz Bartoszewicz, autor „Budy na Powiślu” wspomina ją jako uczennicę cichą i skromną. Do grupy „wyznawców Prusza” dołączyły z czasem Mary Littauer i Elżbieta Hirżberżanka. Oprócz talentu, przyszłe członkinie Koloru miały wiele wspólnych cech. Pochodziły z tzw. dobrych domów, były niezależne i zdeterminowane. W czasie wojny polsko-bolszewickiej udzielały się społecznie w kołach inteligencji (Hufnaglowna – w kole warszawskim, przy Wspólnej 39). Wszystkie też miały żydowskie pochodzenie.
Gizela Hufnagel uczyła się u Pruszkowskiego do roku 1925. W roku 1929 wraz z Littauerówną i Hirżberżanką założyła grupę Kolor. Praktycznych powodów współpracy było sporo. Wspólne: promocja (wystawy, wydawanie katalogów), wynajęcie sali, pracowni, ramowanie obrazów było po pierwsze tańsze, po drugie skuteczniejsze.
Udział w wystawach Koloru zdefiniował artystycznie wszystkie członkinie grupy. Pierwsza wspólna prezentacja odbyła się już w1929 roku, w lokalu Związku Zawodowego Artystów Polskich przy ulicy Marszałkowskiej 69 w Warszawie. Następne wystawy zorganizowano w salonie Czesława Garlińskiego (1930 r.) oraz w Instytucie Propagandy Sztuki (1933 r.).
Pierwsza wystawa Koloru zebrała pozytywne recenzje. Krytycy podkreślali dobrą technikę olejnej i zasady kompozycji. Pojawiły się jednak sugestie, że studentki Pruszkowskiego są pod ogromnym wpływem nauczyciela i trudno mówić o indywidualnościach artystycznych.
Hirszberżanka maluje ze szczególnym upodobaniem martwe natury – pisał po wernisażu krytyk Mieczysław Wallis – Hufnaglówna pejzaże, powietrze i wodę (…) Litauerówna – malownicze zaułki Wilna i Kazimierza nad Wisłą. Wszystkie one umieją tworzyć lekkie, świeże, przyjemne w kolorze obrazy. Podstawa do dalszej pracy jest znakomita: mając taką podstawę daleko zajść można. Ale każda z nich musi zdobyć jeszcze styl własny.
W innej recenzji czytamy z kolei: Hufnaglówna opanowana uczuciowo, umie różnicować kolory i formy, na pozór zatopione we mgle i wydobywa dobre efekty świetlne.
Kolejna wystawa, w salone Garlińskiego, otwarta w czerwcu 1930 r. zaprezentowała prace malarek pewnych wybranej artystycznej drogi. Littauer i Hirżberżanka kształciły się za granicą, Hufnaglówna doskonaliła swój warsztat w Polsce. Paradoksalnie, to właśnie ona zdobyła najlepsze recenzje. Wacław Husarski (znajomy z Kazimierza) komentował po wernisażu prace Gizeli Hufnaglówny postęp, który daje się zauważyć w jej pracach, jest wynikiem raczej pracy nad samą sobą niż wpływów obcych. Praca ta idzie przytem na razie w kierunku wewnętrznym. Wystawione krajobrazy mają niekiedy głębsze akcenty liryzmu, który zdaje się być istotą temperamentu artystki. Jej dosyć konwencjonalne dawniej szarości stały się obecnie bardziej wyszukane, a ich przyćmiona gama wytwarza właśnie ów akcent melancholii, stanowiącej wdzięk jej obrazów.
Najważniejszym wyznacznikiem obrazów grupy nadal pozostał kolor. To on – to znowu krytycy – budował kompozycję i klimat obrazów. W pracach Hufnaglówny uderza najbardziej skondensowana emocjonalność, która przemawia z jej obrazów –wspominał Michał Weinzieher. Z pejzaży artystki emanuje nastrojowa poezja, która świadczy o głębokim odczuwaniu natury. (…) Do tej pory Hufnaglówna używała barw przytłumionych, lubowała się w półtonach, w niuansach szarych i brunatnych, obecnie spotykamy na wystawach obrazy o silniejszych, śmielszych kontrastach barwnych. Śmiałe używanie silnych podkreśleń czerwonych i zielonych na tle przytłumionych tonów ukazuje Hufnaglównę w nowem świetle ostrego temperamentu kolorystycznego, który do tej pory nie przemawiał w pełni.
Ostatnia wystawa grupy Kolor (uszczuplona o Elżbietę Hirżberżankę, będącą w tym czasie we Francji) odbyła się w 1933 r. w Instytucie Propagandy Sztuki. Prezentowano widoki z Sandomierza i Kazimierza nad Wisłą oraz liczne studia pejzażowe. Choć po tej wystawie drogi artystek się rozeszły, to dla Mary Littauer (od 1935 r. Schneider) i Gizeli Hufnagel (już wkrótce Arct) pejzaż pozostał nadal ulubionym tematem, a kolor jego dominantą.
Gizela Hufnagel to nie tylko czynna malarka, ale także dziennikarka, pisząca o sztuce. Jej teksty publikowało czasopismo „Plastyka” prowadzone przez Eugeniusza Arcta.
W lutym i marcu 1933 r. dwa obrazy Gizeli Hufnagel znalazły się na wystawie „Ars Feminae” w warszawskiej Zachęcie. „Ule” i „Przed burzą” wisiały w towarzystwie prac Olgi Boznańskiej i malarek-towarzyszek kazimierskich plenerów: Ireny Lorentowicz, Pii Górskiej, Zofii Katarzyńskiej-Pruszkowskiej i Ireny Lorentowicz. W twórczości tych artystek dominowały tendencje kolorystyczne (…)mamy tu do czynienia z grupą o wspólnym profilu artystycznym – pisała po wystawie Nela Samotyhowej, krytyczka sztuki pisząca głównie dla „Kobiety współczesnej”. Nie obyło się jednak bez uwagi: wyodrębnianie się według klucza płci dla celów artystycznych, czy naukowych uderza sztucznością i archaizmem (…) Ideologiczne wyodrębnienie się grupowe rodzi się ze wspólności dążeń, z wiary w ich szybszą w tej formie realizację, lub jest wynikiem konieczności obrony praw, czy możliwości rozwoju, któremu ktoś czy coś zagraża. Nie przypuszczam, raczej nie wiem, by zrzeszenie Ars Feminae powstało w jednym z tych celów.
Kiedy wybuchła II wojna światowa Gizela Hufnagel ukrywała się po stronie aryjskiej na fałszywych papierach. To stąd nazwisko Klimaszewska, którym malarka posługiwała się również po wojnie. W Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (Żydowskie Towarzystwo Krzewienia Sztuk Pięknych/61) znajduje się list Gizeli Klimaszewskiej z 19 maja 1949 r. Pisze w nim, że uratowała ją koleżanka z ASP i sąsiadka z Saskiej Kępy, Zofia Czasznicka (utalentowana i ceniona tkaczka).
Po zakończeniu wojny Gizela Hufnagel była artystką czynną zawodowo. Wróciła do ulubionych pejzaży (pojawiają się tez liczne obrazy kwiatów), w tym również do malarskich wizerunków Kazimierza Dolnego. Obraz Miasteczka pokazywała w Zachęcie w roku 1964. Zmarła w roku 1997.
Kilka prac Gizeli Hufnagel (Klimaszewskiej-Arct) z końca lat 50. XX w. udało się nam pozyskać z darowizny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pojedyncze obrazy pojawiają się na aukcjach, jednak jej twórczość jest rozproszona. Podobnie fragmentaryczny jest życiorys Gizeli Hufnagel, który starałam się zrekonstruować. Najbardziej pomocna była w tym publikacja Renaty Piątkowskiej, zatytułowana „Malarki warszawskiej grupy KOLOR”, opublikowana w piśmie Aspiracje w roku 2009. Archiwalia dotyczące udziału studentów warszawskiej ASP w wojnie polsko-bolszewickiej można znaleźć na stronie asp.waw.pl